Olga Łuczniczka
Paweł Bździak – „Jak dzielna Olga króla Przemysła od śmierci ocaliła”.
Płynęła Warta szeroko rozlana. Nie wystraszyło to ani małego konika, ani jeźdźca. Śmiało zjechali w stronę brodu, by po chwili znaleźć się na drugim brzegu. Ten widok znali wszyscy mieszkańcy Obornik. Często bowiem Olga, prawnuczka Olgi przywiezionej z Kijowa przez rycerza Stefana, wyruszała za Wartę na samotne wyprawy. Siadła dzielna dziewczyna pod dębem i rzekła:
– Widzisz, koniku, jacy samotni jesteśmy? Czysta prawda. Ani schorowana matka czasu dla Olgi nie miała, ani tym bardziej ojciec, starosta obornicki, co go źli ludzie oskarżyli o kradzież złotych monet z zamkowego skarbca. Król Przemysł II, choć nie wierzył w winę wiernego sługi, dał mu siedem dni na zwrot pieniędzy albo wskazanie złodzieja. Poruszył konik uszami, parsknął i trącił panią w rękę. – Dobry koniku, wiem ja sama, że czas na ćwiczenia. Olga wstała i chwyciła wierzchowca za uzdę. Miała dzielna panna swoją tajemnicę: uwielbiała strzelać z łuku. Chłopcy kpili z niej i szydzili: „Łuczniczka, co nie trafi w krowę!”. Jedynie babcia Olgi rozumiała wnuczkę. Sama w młodości rwała się do polowań, ale… damie nie wypadało. Dlatego właśnie ona sprawiła Oldze piękny tatarski łuk, a najlepsze strzały sprowadzała aż z dalekiego Podola. Stanęła Olga na długiej ścieżynie, którą nocą zwierzęta do Warty schodziły, by się napić. Zawiesiła tarczę strzelecką na sośnie i ostrożnie nałożyła strzałę na cięciwę. Po chwili grot utkwił w samym środku tarczy. – Ach, żebym tak mogła strzelać na królewskim turnieju – westchnęła cicho. – Ale damie nie wolno – dodała
ze smutkiem. Nagle usłyszała szelest kroków. Zbój to czy błędny wędrowiec? Ukryła się Olga w krzakach i ujrzała dwóch nieznajomych: jeden gruby z pięknym pierścieniem na serdecznym palcu lewej ręki, drugi chudy i wysoki z drgającą powieką nad prawym okiem, a ubrany jak poseł z zachodnich krain.
– I co, nie mówiłem? – zaczął gruby. – Lepszej chwili nie będzie!
– Wiem – warknął cudzoziemiec. – To za siedem dni król w Oborniki być? Król być w pułapka bez wyjścia.
– Tak, tak. Bez wyjścia – roześmiał się gruby. – Król starostę precz z urzędu wygnał
– zatarł ręce z uciechy – a złoto wziąłem ja! Poznała Olga dawnego sługę z zamku ojcowego: „To Zygfryd!”. Nie ufał mu starosta obornicki, a kiedy na kradzieży wina przyłapał, chłostą ukarał i z zamku wygnał. Zygfryd został kupcem i marzył o zemście. Rzucił więc na starostę podejrzenie o kradzież, a tymczasem to on sam z pomocą chciwej służącej złote monety wykradł. Teraz knuł z cudzoziemcem z Brandenburgii, jak by tu króla Przemysła II w czasie turnieju łuczniczego zabić i samemu zająć miejsce starosty. Ledwie tylko złoczyńcy odeszli, wskoczyła Olga na konika, pogalopowała do zamku, i o wszystkim ojcu opowiedziała. Zasmucił się starosta: – Jak do króla się dostanę, kiedym w niełasce? – Tato – rzecze bystra córka. – Poczekaj na króla aż do Obornik przybędzie! Po siedmiu dniach mieszczanie gęsto wokół rynku się stłoczyli, by oblicze potężnego króla Przemysła ujrzeć. Siedział król w otoczeniu sług, rycerzy, obcych poselstw i możnych. Zjawił się też kupiec Zygfryd i wysoki Brandenburczyk.
Wtem starosta obornicki przed króla wychodzi i o posłuchanie prosi. Zamęt uczynił się wielki. Zmarszczył król brwi, bo nie lubił, jak mu w rycerskich zabawach przeszkadzano. Łaskawie jednak zezwolił mówić lubianemu, choć podejrzanemu słudze. Opowiedział więc starosta, jak to gruby kupiec Zygfryd z wysokim Brandenburczykiem zamach na najjaśniejszego pana knuli. Zrywa się kupiec i zaklina na wszystkie świętości, że niewinny. Brandenburczykowi jeno powieka drga mocniej. Wołać każe król Olgę i do niej w te słowa się odzywa: – Córko dzielnego i prawego ojca, w twoim ręku jego los. Jeśli prawdę powiesz, zdrajcy karę poniosą, a jeśli skłamiesz, to… Nie dokończył król zdania, bo Olga do niego podbiegła, chwyciła za rękę i woła: – Chodźcie ze mną, miłościwy panie. Wskażę miejsce, gdziem knucicieli słyszała. Spodobała się królowi śmiałość dziewczyny. – Dobrze więc! Prowadź! – rozkazuje władca, po czym razem z Olgą przez bród się przeprawiają i na ścieżce ukrytej stają. – Tutaj, za tym dębem schowana, słyszałam każde słowo zdrajców – wyznaje Olga. Rozgląda się król po surowej okolicy. – A cóżeś ty sama w takiej dziczy robiła? – pyta groźnie. – Nic dobrego być nie może z panny, co się sama po lesie włóczy! Olga się nie ulękła się króla. – Strzelanie z łuku sama i w ukryciu ćwiczyłam – odpowiada – bo mnie chłopcy i łucznicy wyśmiewają. – Ano jeśli tak, bierz łuk i pokaż, co umiesz – rozkazuje król. – Trafisz w tarczę na sośninie, życie swoje i ojca uratujesz; a jeśli nie – w lochu zgnijecie. Wzięła Olga tatarski łuk w ręce i zanim król zdrowaśkę odmówił, już pięć strzał w samym środku tarczy utkwiło.
– Nie do wiary, moja panno! – woła władca. – Ale sam to widzę i poznaję, że nie kłamiesz! Tobie więc daję to miejsce: niech ci za strzelnicę służy. A i nagroda w turnieju łuczniczym tobie się należy, dzielna córko starosty obornickiego! I tak oto strzelnicą nazwano miejsce niedaleko Warty, położone pod pagórkami ku wsi Bogdanowo wiodącymi. Ojciec Olgi zaufanie króla odzyskał wraz z urzędem. A zdrajcy? Posła odwieziono do granic królestwa – bez nijakiej krzywdy, choć w łańcuchach. Kupiec Zygfryd przyznał zaś, że królewskie wino ukradkiem zatruł z pomocą służącej. Domagali się słudzy królewscy śmierci dla Zygfryda, ale król w ręce starosty go oddał. Ten zaś chciwego Zygfryda do kieratu w młynie przykuł, żeby odtąd ziarno na pożytek oborniczan mielił. Olga była szczęśliwa. Konno na swoją strzelnicę jeździła, wszyscy ją szanowali i pamiętali, jak to króla Przemysła śmiałością zadziwiła. Na strzelnicy zaś ćwiczyły jej dzieci, potem wnuczęta… W końcu szlachetne bractwo kurkowe strzelnicę ową i tradycję przejęło. Do dziś dnia starzy oborniczanie „strzelnicą” nazywają miejsce, gdzie gmach Obornickiego Ośrodka Kultury stoi. Może w jasne, wiosenne noce spotkacie tam Olgę przechadzającą się z wiernym konikiem i mierzącą z tatarskiego łuku do celu na sośninie zawieszonego?
Olga the Archer
"How brave Olga saved king Przemysl from death"
The Warta river flowed wide. This did not frighten either the little horse or the rider. They rode boldly towards the ford, and after a while found themselves on the other bank. This sight was familiar to all the inhabitants of Oborniki. Often Olga, the great-granddaughter of Olga brought from Kiev by the knight Stefan, went on lonely expeditions across the Warta River. The brave girl sat down under an oak tree and said:
- Do you see, my horse, how lonely we are? It is true. Neither her ailing mother had time for Olga, nor her father, the Starosta of Oborniki, who was accused of stealing gold coins from the castle treasury. King Przemysl II, although he did not believe in the guilt of the faithful servant, gave him seven days to return the money or to identify the thief. The horse moved its ears, snorted and nudged the lady's hand. - Good horsie, I know myself that it's time for exercise. Olga stood up and grabbed the horse by the bridle. The brave maiden had a secret of her own: she loved to shoot with a bow. The boys mocked and jeered at her: "An archer who can't hit a cow!". Only Olga's grandmother understood her granddaughter. When she was young, she wanted to hunt, but... it wasn't appropriate for a lady. That's why she gave Olga a beautiful Tartar bow, and the best arrows she brought from as far away as Podolia. Olga stood on a long path that the animals used to walk down to the Warta River at night to drink. She hung the shooting target on a pine tree and carefully placed the arrow on the bowstring. After a moment, the arrowhead was stuck in the middle of the target. - Oh, I wish I could shoot at the royal tournament like that," she sighed quietly. - But a lady is not allowed - she added sadly. Suddenly she heard rustling footsteps. Is it a robber or a misguided wanderer? Olga hid in the bushes and saw two strangers: one fat with a beautiful ring on the ring finger of his left hand, the other thin and tall with a twitching eyelid over his right eye, and dressed like an envoy from the western lands.
- „And what did I not say?” - began the fat one. - „There won't be a better time!”
- „I know”, growled the foreigner. - „So in seven days the king will be in Oborniki? The king is in a trap with no way out.”
- „Yes, yes. No way out” - laughed the fat one. - „The king banished the Starosta from his office”
- He rubbed his hands with joy - „and I took the gold!”. Olga recognised an old servant from her father's castle: "It's Siegfried!" . The Oborniki alderman distrusted him, and when he caught him stealing wine, he flogged him and banished him from the castle. Siegfried became a merchant and dreamed of revenge. It was he himself with the help of a greedy maid who stole the gold coins while the blame for the theft fell on the Starosta. Now he was plotting with a foreigner from Brandenburg how to kill king Přemysl II during an archery tournament and take the Starosta's place himself.
- As soon as the villains left, Olga jumped on her horse, rode to the castle and told her father everything. The Starosta was saddened: "How will I get to the king when I am in disgrace?” -” Dad” - said the clever daughter. - „Wait for the king until he comes to Oborniki!”
- After seven days, the townspeople crowded around the market square to see the face of the mighty king Przemysl. The king was sitting surrounded by servants, knights, foreign envoys and nobles. Also the merchant Sigfrid and a tall Brandenburgian appeared.
At that moment the Starosta of Oborniki came out before the king and asked him to listen. The confusion was great. The king furrowed his brow, as he did not like to be disturbed in knightly games. However, he graciously allowed the well-liked but suspicious servant to speak. So the Starosta told how the fat merchant Siegfried with a high Brandenburgian made an attempt on the life of the most noble lord. The merchant got up and swore to all the saints that he was innocent. Only Brandenburger's eyelid twitches harder. The king calls Olga and says to her: - „Daughter of a brave and righteous father, his fate is in your hands. If you tell the truth, the traitors will be punished, and if you lie, then...” The king did not finish his sentence, because Olga ran up to him, grabbed his hand and called: - „Come with me, my lord. I will show you the place where I heard the schemers. „The king liked the boldness of the girl. - „Very well, then! Lead the way! „- orders the King, and together with Olga they cross the ford and stand on a hidden path. - „Here, hidden behind this oak, I heard every word of the traitors," confesses Olga. The king looks around the harsh surroundings. -” What were you doing in such a wilderness by yourself?” - he asks threateningly. - „No good can come from a maiden who wanders alone in the forest!” Olga was not afraid of the king. - „I have been practising archery alone and in secret," she answers, "because boys and archers make fun of me.” - „Well, if it is so, take the bow and show what you know," commanded the king. - „If you hit the target on the pine, you will save your life and your father's; if not, you will rot in a dungeon.” Olga took the Tartar bow in her hands, and before the king said a prayer, five arrows were already stuck in the middle of the target.
-” Unbelievable, my lady!” - cries the ruler. -” But I see it myself and I know that you do not lie! So I give you this place: let it serve you as a shooting range. And you also deserve a prize in an archery tournament, brave daughter of the Oborniki Starosta!” And so a place near Warta, situated under the hills leading towards Bogdanowo village, was named a shooting range. Olga's father regained the King's trust along with the office. And the traitors? The messenger was taken to the borders of the kingdom - without any harm, though in chains. The merchant Siegfried admitted that he had secretly poisoned the royal wine with the help of a servant. The royal servants demanded death for Siegfried, but the king handed him over to the starost. The latter put the greedy Siegfried to the wheel in the mill to grind grain for the inhabitants of Oborniki. Olga was happy. Everyone respected her and remembered how she had amazed King Przemysl with her boldness. Her children and grandchildren practiced on the range... In the end, the noble brotherhood of the chanterelles took over the range and the tradition. To this day, the old inhabitants of Oborniki call the place where the Oborniki Cultural Centre stands the "shooting range". Maybe on clear spring nights you can meet Olga there, strolling with her faithful horse and aiming with a Tartar bow at a target hanging on a pine tree?
Die Legende darüber, wie die tapfere Olga den König Przemysł II. vor dem Tod rettete
Die Warthe floss zu dieser Zeit breit. Die Reiterin und ihr kleines Pferd spürten jedoch keine Angst, als sie eines Tages zur Furt gingen. Gleich waren sie drüben. Der Anblick des Mädchens auf dem Pferd war seit Langem allen Einwohnern des Städtchens Oborniki sehr gut bekannt. Olga ging oft alleine auf der anderen Flussseite wandern - sie war die Urenkelin von Olga, die der Ritter Stefan vor Jahren aus Kiew hierher geholt hatte. Das mutige Mädchen setzte sich unter eine Eiche und sagte: „Siehst du Pferdchen, wie wir einsam sind?” Reine Wahrheit. Weder die kranke Mutter hatte Zeit für Olga, noch der Vater - der Starost der Stadt Oborniki, den böses Volk beschuldigt hatte, Goldmünzen aus dem Burgschatz gestohlen zu haben. Trotz Zweifeln an Schuld seines ergebenen Dieners befahl der König dem Starosten innerhalb von sieben Tagen das Geld zurückzugeben oder den Namen des Diebes zu verraten.
Das Pferd wackelte mit den Ohren, schnaubte und schubste Olgas Hand. „Mein liebes Pferdchen, ich weiß, es ist schon Zeit zu üben“, sagte Olga, stand auf und fasste das Pferd am Zügel. Das tapfere Fräulein hatte sein eigenes Geheimnis. Sie schoss mit dem Bogen leidenschaftlich gern. Olga wurde oft von einheimischen Jungen ausgelacht und verspottet: „Bogenschützin, die in eine Kuh nicht treffen kann!“ Nur die Großmutter von Olga verstand ihre Enkelin. In jungen Jahren jagte sie auch gern, aber… das schickte sich nicht für eine Dame. Die Oma selbst schenkte Olga einen schönen tatarischen Bogen und die besten Pfeile wurden für Olga aus dem weit entferntem polnischen Region Podole gebracht. Olga stand jetzt auf einem langen Pfad, auf dem nachts Tiere auf dem Weg zum Fluss zu begegnen waren. Das Mädchen hat die Schießscheibe an den Kieferstamm gehängt und sie legte vorsichtig den Pfeil auf die Sehne. Nach einer Weile steckte der Pfeilspitze in der Mitte der Scheibe. „Ach, wenn ich nur an dem königlichen Schießwettbewerb teilnehmen könnte“, sagte Olga seufzend. „Aber... das schickt sich nicht für eine Dame“, fügte sie mit Bedauern hinzu. Auf einmal hörte sie Geräusche der Schritte. „Ist das ein Räuber oder ein verwirrter Wanderer?“, Olga verstecke sich in den Büschen und bemerkte zwei Fremde. Einer von ihnen war dick und trug einen schönen Ring auf dem Goldfinger der linken Hand. Der andere war schlank und groß, das Augenlid zitterte ihm über dem rechten Auge. Er war gekleidet wie ein Gesandte der westlichen Länder. „Na und, hab ich nicht gesagt?“, begann der Dicke. „Eine bessere Zeit wird nicht sein!, sagte er. „Das weiß ich“, antwortete der Ausländer. „Bereits in sieben Tagen wird der König in Oborniki ankommen. Der wird in eine Sackgasse geraten.“ – „Genau! Ganz ausweglos“, brach der Dicke in lautes Lachen aus. „Der König wird mit Sicherheit den Starosten seines Dienstes entheben“, er rieb sich vor Freude die Hände. „Das Gold gehört dann uns!“ Olga erkannte den Diener auf Schloss ihres Vaters. „Er ist Siegfried!“, dachte sie. Der Starost vertraute dem Diener nicht. Als er ihn beim Weindiebstahl erwischte, bestrafte und vertrieb er ihn ohne zu zögern aus dem Schloss. Kurz danach wurde Siegfried Kaufmann und träumte von der Rache. Nachdem er die Goldmünzen mithilfe einer gierigen Dienerin gestohlen hatte, verdächtigte er den Starosten. Jetzt beschloss er mit dem Ausländer aus Brandenburg, König Przemysl II. während des Bogenschießwettbewerbs zu töten und das Amt des Starosten zu übernehmen. Sobald die Schurken weggegangen sind, sprang Olga auf ein Pferd, eilte zum Schloss und erzählte alles ihrem Vater. Der Starost wurde traurig. „Wie kann ich das alles dem König erklären, wenn ich in Ungnade gefiel?“ – „Vater“, begann die gescheite Tochter. „Warte mal, bis der König in die Stadt kommt!“ Nach sieben Tagen drängten sich die Bürger um den Markt, um das ehrwürdige Gesicht des mächtigen Königs Przemysł II. zu sehen. Er saß in der Umgebung der Diener, Ritter, ausländischen Gesandten und Landherren. Der Kaufmann Siegfried und der große Brandenburger waren auch dabei. Unerwartet kam der Starost vor den König und bat ihn um eine Anhörung, was bei den Bürgern und Gästen eine Menge Verwirrung hervorgerufen hatte. Der König runzelte die Stirn, weil er sehr unzufrieden war, wenn ihn bei den Ritterspielen gestört wurde. Er erlaubte dem vom Volk verdächtigen Diener das Wort zu nehmen. So verkündete der Starost, wie der dicke Kaufmann mit dem großen Brandenburger gegen den König verschworen. Auch Siegfried näherte sich an den König und schwor bei allem, was heilig ist, dass er unschuldig ist. Das Lid des Brandenburgers begann noch schneller zu zucken. Der König befahl Olga zu kommen und sagte: „Tochter des mutigen und gerechten Vaters, in deiner Hand ist sein Schicksal. Wenn du die Wahrheit sagst, werden die Verräter bestraft, und wenn du lügst…“, hatte der König den Satz nicht beendet. Olga kniete nieder, nahm ihn an die Hand und sagte: „Komm mit mir, gnädiger Herr. Ich kann den Platz zeigen, wo die Betrüger alles geplant hatten.“ Der König gefiel der Mut des Mädchens. „Na gut! Führe!“, befahl der König. Gleich gingen alle durch den Fluss und standen auf einem Pfad inmitten des Waldes. „Hier versteckte ich mich und hörte jedes Wort der Betrüger“, sagte Olga. Der König schaute sich rechts und links um. „Und was hast du alleine in diesem wilden Wald gemacht?“, fragte er streng. „Es kann nichts Gutes geben, wenn man sich alleine im Wald rumtreibt!“ Olga erschreckte nicht vor dem König. „Ich habe das Bogenschießen im Geheimen geübt“, antwortete sie mutig „weil mich Jungen und Bogenschützen ausgelacht haben.“ – „Wenn es wahr ist, dann nimm den Bogen und zeig, was du kannst“, befahl der König. „Wenn du treffsicher schießen kannst, wirst du dein Leben und das Leben deines Vaters retten. Wenn du aber nicht triffst, dann werdet ihr das Leben im Kerker fristen.“ Olga nahm einen tatarischen Bogen in ihre Hand und ehe der König sich‘s versah, steckten fünf Pfeile in die Mitte der Schießscheibe geschossen. „Nichts zu glauben!“, rief der König äußerst erfreut. „Jetzt sehe ich das selbst und erkenne, dass du nicht lügst. Also bringe ich dir diese Lichtung dar. Sie soll dir als der Schießstand dienen. Und der erste Preis im Bogenschießturnier soll auch dir gehören - der mutigen Tochter des Starosten von Oborniki!“ Seit dieser Zeit wurde als "Schießstand" der Ort in der Nähe der Warthe genannt, unter den Hügeln gelegen, die zum Dorf Bogdanowo führen. Olgas Vater gewann das Vertrauen des Königs und das Amt des Starosten wieder. Und die Verräter? Der Gesandte wurde bis an die Grenzen des Königreichs geschickt – ohne Schaden, aber mit Handschellen gefesselt. Der Kaufmann Siegfried gestand, dass er den Wein mithilfe von der unehrlichen Dienerin vergiftet hatte. Die Bürger forderten Siegfrieds Tod, aber der König legte sein Schicksal in die Hände des Starosten. Dieser befahl Siegfried in der Mühle zum Nutzen von der lokalen Bevölkerung Getreide zu Mehl zu mahlen. Olga ritt oft durch den Wald zum Schießstand. Sie war sehr glücklich. Die Einheimischen schätzten sie und erinnerten sich daran, wie sie den König in Erstaunen setzte. Auf dem Schießplatz lernten Olgas Kinder schießen, dann ihre Enkelkinder… schließlich wurde der Schießstand von den Schützengilden übernommen, deren Mitglieder Schießtradition in Oborniki fortsetzten. Heute noch nennen die Einwohner "Schießstand" den Ort, an dem sich das Gebäude des Kulturzentrums in Oborniki befindet. Vielleicht trefft ihr in einer klaren Frühlingsnacht die tapfere Olga, die hier mit ihr ergebenen Pferd schlendert und vom tatarischen Bogen auf die am Kieferstamm aufgehängte Schießscheibe zielt.
Ziarno prawdy - Obornicka „Strzelnica”.
Dzieje bractwa kurkowego.
Historia bractw strzeleckich na ziemiach polskich sięga XIII wieku. Pełniły one służbę związaną z obroną murów miejskich. Do końca XVIII wieku. wykonywały w czasach wojen obowiązki militarne, a w czasie pokoju – porządkowe. Członkowie bractwa wywodzili się głównie z cechów rzemieślniczych. Rywalizowali o tytuł króla, strącając „za pomocą broni prochowej” glinianą lub drewnianą figurę ptaka, popularnie zwanego kurem. W związku z tradycją „kura na wysokiej żerdzi” upowszechniła się w Polsce nowa nazwa – bractwo kurkowe. Według obornickich regionalistów, miejscowe Bractwo Kurkowe powstało ok. 1826 r. W niektórych opracowaniach za datę tego wydarzenia przyjmuje się rok 1818. Można założyć, że prace stowarzyszeniowe trwały od 1818 do 1826 r., kiedy to władze pruskie pozwoliły bractwu obornickiemu funkcjonować w strukturach bractwa niemieckiego. W latach 60. XIX wieku. Polacy zaczęli działać pod własnym narodowym szyldem, ale trwało to krótko – do czasów zainicjowanej przez kanclerza Bismarcka „walki o kulturę”. Wówczas bractwo, jak wiele innych polskich stowarzyszeń, zostało zmuszone do konspiracji. Naturalnym zapleczem treningowym dla braci kurkowych była strzelnica. W czasach pruskich wybudowano Schützenhaus, czyli dom strzelecki zwany „Strzelnicą” z rozległym terenem rekreacyjnym. Była to siedziba niemieckich stowarzyszeń, w tym bractwa strzeleckiego (Schützengilde). W wolnej Polsce, od 1918 r., w gmachu funkcjonowało wiele organizacji polskich (chóry, towarzystwo gimnastyczne, bractwo kurkowe). W tradycję kultywowaną w tym gmachu wpisuje się wyraźnie obecny gospodarz obiektu – Obornicki Ośrodek Kultury, powołany w 1990 r. na bazie kulturotwórczych instytucji istniejących w mieście wcześniej. Swoją wielopłaszczyznową ofertą kulturalną i edukacyjną OOK przyciąga reprezentantów różnych pokoleń i różne środowiska. Po strzelnicy zaś pozostały już tylko wały strzeleckie i strzeleckie legendy.