Rycerz Maciej
O rycerzu Macieju i czarownicy, czyli skąd się wzięła nazwa Oborniki.
Słońce wzeszło wysoko, a delikatny wiatr kołysał koronami drzew. Znużony Maciej usiadł pod dębem. W ręku ściskał chorągiew nieprzyjaciela i rozmyślał o stoczonej przed chwilą bitwie.
– Zachowałeś się jak prawdziwy rycerz – rozległ się czyjś głos.
– I wzajemnie, Zbylucie. Siadaj! Ty także zasłużyłeś na odpoczynek – odpowiedział Maciej.
Po chwili obaj przypatrywali się polanie, na której doszło do bitwy. Wojna dobiegła końca. Książę Polan mógł świętować zwycięstwo. Nagle przed rycerzami stanął orszak książęcy. Zbylut i Maciej zerwali się na nogi i pokłonili władcy.
– Dzięki Waszej odwadze i poświęceniu zakończyliśmy wojnę. Przyszedł czas, abyśmy budowali i rozwijali księstwo. Dzielny Zbylucie, za twoje zasługi mianuję cię kasztelanem. Ty zaś, odważny Macieju, od dziś jesteś wójtem w osadzie, gdzie Wełna do Warty wpływa – rzekł uroczyście książę.
– Do usług waszej książęcej mości – odpowiedzieli szczęśliwi rycerze.
Władca odjechał ze świtą, a Zbylut i Maciej, nie tracąc czasu, ruszyli w drogę. Z ogromnych lasów wychodzili na pola uprawne, gdzie pozdrawiali ich chłopi. Wieść o ich męstwie dotarła tutaj przed nimi. Każdy chciał ich ugościć, usłyszeć opowieści o rycerskich przygodach i walkach. Po kilku dniach towarzysze dotarli na szczyt wzniesienia. Ich oczom ukazała się wspaniała puszcza. Pomiędzy drzewami błyskały w słońcu wody dwóch rzek.
– O, bory! Przepiękna kraina! – wykrzyknął zachwycony Zbylut. – Przyjacielu, dotarliśmy do twojej osady. Mnie zaś pora ruszać do swojej.
– Pamiętaj. Moje drzwi są zawsze dla ciebie otwarte, przyjacielu – odpowiedział Maciej.
Rycerze uścisnęli się serdecznie i każdy ruszył w swoją stronę. Maciej został zarządcą małej osady służebnej. Hodowano w niej kozy, świnie i krowy należące do księcia. W centrum stał mały dworek otoczony kilkoma oborami i chlewami. Budynki zbudowano z pni drzew, które książę kazał wyciąć w pobliskiej puszczy. Osada, zwana Starą Wsią, rozkwitała. Na książęce stoły wożono pyszne mleko i mięso. Pracowali tu mieszkańcy bezimiennej wioski leżącej po drugiej stronie Warty. Przejezdni zwali ją „Obok borów”, gdyż leżała na skraju wielkich lasów. W zgodzie z naturą żyli tam rolnicy, hodowcy i rzemieślnicy. Jedni zbierali zboże, inni słomę dla zwierząt, jeszcze inni wypędzali krowy na rozległe pastwiska. Maciej czuł się doceniany. Miał pod komendą wspaniałych ludzi, którzy dokładnie znali swoje obowiązki i zawsze wypełniali jego rozkazy. Z energią zabrał się do pracy. Wkrótce doskonale wiedział, czego oczekuje książę. Sam władca często przysyłał posłańców z wiadomościami, ile mięsa i mleka, masła i serów należy dostarczyć na dwór. Mijały dni, miesiące i lata. Drużyna wojów książęcych zaczęła się powiększać, więc zapotrzebowanie na produkty wzrastało. Zbudowano kolejne obory. Wycięto część puszczy, a na karczowiskach stworzono nowe pastwiska i łąki. Osada kwitła, a wieść o niej niosła się szybko i daleko jak liście na wietrze. Pewnego razu na dwór wójta Macieja przybył dziwny posłaniec. Rycerz z zaciekawieniem wysłuchał wieści o młodej i pięknej damie mieszkającej w pobliżu.
– Uśmiech mej pani urzeka jak łąki wiosną – zachwalał gość. – Głos ma tak spokojny jak szum wiatru.
Maciej zapragnął ujrzeć ową damę i ugościć, więc kazał ją zaprosić. Ledwie ujrzał jej uśmiech i oczy, ledwie usłyszał głos, a już się zakochał. Wkrótce odbyło się huczne wesele. Przyjechali na nie Zbylut i sam książę. Lecz młoda żona okazała się przebiegła. Już w kilka dni po ślubie zaczęła siać w sercu Macieja ziarna chciwości.
– Mężu mój! – mówiła. – Ciężko pracujesz od rana do nocy, a bogactwa masz mniej niż twój przyjaciel! On zaś tylko na zamku swym siedzi i gości przyjmuje. Maciej starał się nie słuchać, lecz z biegiem czasu zaczął ulegać słowom żony. Świat stracił jasne barwy. Zazdrość i chciwość stopniowo wyparły z serca rycerza szlachetność i cnotę, a nienawiść zajęła miejsce miłości. Ogarnięty żądzą bogactwa zaczął Maciej dokładać coraz więcej obowiązków ciężko pracującym ludziom.
– Każdego, kto będzie siedział bezczynnie i unikał pracy, każę w dyby zakuć i wychłostać! – groził.
Obory i chlewnie się rozrosły. Przybyło kóz, bydła i świń. Smród z obór roznosił się po okolicy, a przejezdni żartowali, że mieszkańcy żyją w oborniku. „Książę zabrał już wiele, nie dając mi nic w zamian. Teraz sam zadbam o siebie” – pomyślał Maciej. Odtąd należne księciu mleko i mięso sprzedawał, a pieniądze odkładał do własnego skarbca.
Zaniepokojeni słudzy donieśli władcy o wszystkim. Rozgniewały księcia wieści z osady Macieja. Kazał konie szykować i czym prędzej do Starej Wsi pędzić, aby wymierzyć karę złemu wójtowi. Strach ogarnął Macieja. A wtedy piękna żona w takie ozwała się słowa: Pradawnej puszczy kres położyłeś i święte lasy moje zniszczyłeś. Jam czarownica – jestem twą żoną, i zemstę swoją widzę spełnioną! Oj, nie bogactwa tobie gotuję, ale gar smoły w piekle ślubuję! Potem zmieniła się w szkaradną czarownicę, a jej posłaniec przybrał postać czarnego kozła. Zapach siarki rozniósł się po komnacie, a kozioł i czarownica zniknęli w kłębach dymu. Przerażony wójt zrozumiał, że uległ własnym żądzom. Przestał się liczyć ludźmi, wymierzał kary niewinnym. Ze wstydu i obawy przed gniewem księcia uciekł do puszczy. Tam wodzony przez leśne licho błąkał się, aż słuch po nim zaginął. Powiadają, że świetliki sprowadziły Macieja na bagna, gdzie się utopił i do dziś po nocach straszy. Taka kara spotyka tych, co krzywdę innym wyrządzają.
Tymczasem książę nowego wójta mianował, który starą puszczę zalesił i dobrą sławą okrył osadę. Rozrosły się lasy, a niemiły zapach ustąpił. Odtąd goście, zachwyceni widokiem, wołali jak kiedyś Zbylut:
– O, bory!
Piękne krajobrazy okolic Obornik do dzisiaj cieszą oko, a gdy spojrzeć na miasto z lotu ptaka, wszędzie dokoła widać lasy. Tak też zaczęto nazwę Oborniki z borami łączyć i to od borów, a nie od obór miasto wzięło nazwę. Podobno czarownica i jej kozioł do dzisiaj czuwają, żeby kolejni włodarze więcej już lasów nie wycinali.
Knight Maciej and the witch
"Knight Maciej and the witch, or the origin of the name Oborniki."
The sun rose high and a gentle breeze swayed the treetops. Weary Maciej sat down under an oak tree. He clutched the enemy's banner in his hand and contemplated the battle he had just fought.
- "You behaved like a true knight" - someone's voice rang out.
- "And the same to you, Zbylucie. Sit down! You also deserve to rest", replied Maciej.
After a while, they both looked at the clearing where the battle had taken place. The war was over. The Prince of Polan could celebrate his victory. Suddenly, the prince's retinue stood before the knights. Zbylut and Maciej sprang to their feet and bowed to their ruler.
- "Thanks to your courage and sacrifice, we have ended the war. The time has come for us to build and develop the principality. Brave Zbylucie, for your merits I appoint you castellan. And you, brave Maciej, from now on you are the mayor of the settlement where the Welna river flows into the Warta river", said the prince solemnly.
- "At your service, Your Highness", the happy knights replied.
The lord departed with his entourage, and Zbylut and Maciej, wasting no time, set off. They emerged from the vast forests into the farmlands, where they were greeted by peasants. The news of their bravery had reached here before them. Everyone wanted to host them, to hear tales of knightly adventures and battles. After a few days, the companions reached the top of the hill. A magnificent wilderness appeared before their eyes. Between the trees, the waters of two rivers flashed in the sun.
- "Oh, what a forest! Beautiful country!" - exclaimed the delighted Zbylut. -" My friend, we have reached your settlement. It is time for me to go to mine."
- "Remember. My door is always open for you, friend" - replied Maciej.
The knights hugged each other warmly and each went their separate ways. Maciej became the mayor of a small settlement. The goats, pigs and cows belonging to the prince were kept there. In the centre stood a small manor house surrounded by several cowsheds and pigsties. The buildings were built from tree trunks that the prince had ordered to be cut down in the nearby forest. The settlement, known as the Old Village, flourished. Delicious milk and meat were brought to the prince's tables. The inhabitants of an unnamed village on the other side of the Warta River worked here. Passers-by called the village "Beside the Forests", as it lay on the edge of large forests. Farmers, breeders and craftsmen lived there in harmony with nature. Some harvested grain, others straw for the animals, others drove cows out to the vast pastures. Maciej felt fufilled. He had great people under his command who knew their duties exactly and always obeyed his orders. He set to his work with energy. He knew very well what the prince expected of him. The ruler himself often sent messengers with orders about how much meat and milk, butter and cheese should be delivered to the court. Days, months and years passed. The princes troop of warriors began to grow, so the demand for produce increased. More barns were built. Parts of the forest were cleared and new pastures and meadows were created on the clearings. The settlement flourished, and news of it spread fast and far like leaves on the wind. One day, a strange messenger arrived at the manor house of Mayor Maciej. The knight listened with interest to the news of a young and beautiful lady living nearby.
- "My lady's smile is as bewitching as meadows in spring," praised the visitor. - "Her voice is as calm as the sound of the summer wind".
Maciej longed to see this lady and to host her, so he had her invited. He barely saw her smile and her eyes, barely heard her voice, and he was already in love. Soon a lavish wedding took place. Zbylut and the prince himself came to it. But the young wife proved to be cunning. Just a few days after the wedding, she began sowing the seeds of greed in Maciej's heart.
- "My husband!" - she said. - "You work hard from dusk till dawn, and yet you have less wealth than your friend! And he only sits in his castle and receives guests!" Maciej tried not to listen, but as time passed, he began to succumb to his wife's words. The world lost its bright colours. Jealousy and greed gradually drove nobility and virtue from the knight's heart, and hatred took the place of love. Overwhelmed by his lust for wealth, Maciej began to add more and more responsibilities to the hard-working people of his village.
- "Anyone who sits idle and avoids work, I will have them whipped and flogged!" - he threatened.
The cowsheds and pigsties expanded. There were more goats, cattle and pigs. The stench from the cowsheds spread through the neighbourhood and passers-by joked that the inhabitants were living in manure. "The prince has already taken a lot without giving me anything in return. Now I will take care of myself" - thought Maciej. From then on, he sold the milk and meat due to the prince and put the money in his own treasury.
Concerned servants reported everything to the ruler. The prince was angered by the news from Maciejs settlement. He ordered the horses ready to and rushed to Maciejs village in order to punish the evil mayor. Fear gripped Maciej. And then his beautiful wife spoke these words: "You have put an end to the primeval forest and destroyed my sacred woods. I am a witch - I am your wife, and I see my vengeance fulfilled! Oh, I cook thee not riches, but a pot of tar in hell! I vow! "Then she turned into a scurrilous witch, and her messenger took the form of a black goat. The smell of sulphur spread through the chamber and the goat and the witch disappeared in clouds of smoke. The terrified Maciej realised that he had succumbed to his own lusts. He had ceased to reckon with people and was meting out punishment to the innocent. Out of shame and fear of the prince's wrath, he fled into the wilderness. There he wandered and he was never heard from again. It is said that the fireflies brought Maciej to the marshes, where he drowned and still haunts there in the night. Such is the punishment meted out to those who do harm to others.
In the meantime, the prince appointed a new mayor, who reforested the old forest and gave the settlement a good reputation. The forests grew and the unpleasant smell disappeared. From then on, the guests, delighted by the view, called out, as Zbylut once did:
-" Oh, bory!" Meaning "Oh, what a forest!" And that gave the village it's name.
The beautiful landscapes around Oborniki delight the eye to this day, and if you look at the town from a bird's eye view, you can see forests all around. This is how the name Oborniki came to be associated with the forests, and it was the forests, and not the cowsheds, that gave the town its name. It is said that the witch and her goat are still watching over the town to ensure that no more forests are cut down by future mayors.
Vom Ritter Maciej und der Hexe
Vom Ritter Maciej und der Hexe, also woher kommt der Stadtname Oborniki
Die Sonne stand hoch am Himmel und der sanfte Wind schüttelte Kronen der Bäume. Maciej war todmüde und setzte sich im Schatten einer alten Eiche. Mit der Flagge des Feindes in seiner Hand dachte er an harte Schlacht, in der er gerade gekämpft hat.
– Du hast dich wie ein echter Ritter verhalten – hörte Maciej eine Stimme.
– Und du auch, Zbylut! Setz dich! Du hast auch eine Pause verdient – sagte Maciej.
Die beiden blickten zu den Wiesen, wo der Kampf vor ein paar Stunden ausgetragen wurde. Der Krieg war vorbei. Alle konnten den Sieg feiern. Als Zbylut und Maciej sich an der Schlacht erinnerten, stand der Fürst mit seinem großen Gefolge vor ihnen. Sie sprangen auf und gaben dem Herrscher die Ehre.
– Dank eures Mutes und eurer Hingabe haben wir den Krieg beendet. Es ist die beste Zeit, dass unser Land wächst und noch stärker wird. Der tapfere Zbylut, für deine Dienste ernenne ich dich zu einem Kastellan. Und du, der mutige Maciej, bist von heute an der Vogt in einer Siedlung, wo der Fluss Wełna in die Warta mündet – der Fürst sagte diese Worte feierlich.
– Stets zu Euren Diensten, Eure Hochheit, – antworteten die glücklichen Ritter.
Der Fürstenzug zog weiter und Zbylut mit Maciej, ohne Zeit zu verlieren, machten sich auf den Weg. Sie gingen aus riesigen Wäldern auf die Felder, wo sie von den Landarbeitern begrüßt wurden. Ihr Ruf eilte ihnen voraus. Jeder wollte die tapferen Ritter willkommen heißen und Geschichten über seine Kämpfe hören. Nach einigen Tagen stiegen Maciej und Zbylut auf einen Hügel, von dem sich ein wunderbarer Blick über den Urwald erstreckte. Zwischen Bäumen blitzte das Wasser zweier Flüsse in der Sonne.
– Oh, Wälder! (poln. bory) Ein wunderschönes Land! – rief Zbylut, beeindruckt davon, was er sah.
– Wir haben dein Ziel erreicht – sagte er zu Maciej – und ich muss weiter gehen.
– Mein Freund, vergiss es nicht! Meine Tür steht dir immer offen! – antwortete Maciej.
Die Ritter haben sich herzlich verabschiedet und jeder ging eigenen Weg.
Maciej kümmerte sich um die kleine Siedlung. In der Mitte gab es ein Herrenhaus, in der Nähe einige Ställe. Alles wurde aus Holz der Bäume errichtet, die der Fürst in den umliegenden Wäldern fällen ließ. Das Vermögen florierte. Der Fürstenhof wurde mit köstlichen Lebensmitteln wie Milch und Fleisch versorgt. Im Dorf arbeiteten auch Bewohner des, auf der anderen Seite des Flusses Warta liegender Siedlung, die„am Wald“ (obok borów) benannt wurde, weil sie am Rande des alten, großen Waldes lag. Landarbeiter, Züchter und Handwerker lebten dort im Einklang mit der Natur. Die Bauer ernteten Getreide, sammelten Stroh für Tiere und weideten Kühe. Maciej fühlte sich angesehen. Er hielt die ganze Siedlung in Ordnung. Genau kannte er Pflichten der Landleute, die seine Befehle gehorsam erfüllten. Maciej arbeitete von ersten Tagen zugunsten des Fürstens. Bald wusste er genau, was der Herrscher von ihm erwartet. Der Fürst schickte oft Boten zu Maciej und ließ sie sagen, wie viel Fleisch und Milch, Butter und Käse in den Hof geliefert werden sollte. Tage, Monate und Jahre vergingen. Zahlreiche fürstliche Truppen brauchten immer mehr Lebensmittel, sodass die Nachfrage nach Produkten zunahm. Maciej ließ weitere Ställe bauen und immer mehr Bäume fällen. In der Umgebung gab es neue Weiden und Wiesen. Das Dorf blühte und das Gerücht über sein Reichtum verbreitete sich schnell wie Blätter im Wind. Eines Tages kam ein seltsamer Gast in der Siedlung an. Mit Interesse hörte Maciej die Geschichte über eine junge und unglaublich schöne Dame, die in der Nähe lebte.
– Das Lächeln meiner lieben Frau ist wie eine Wiese im Frühling, – sagte der Gast – ihre Stimme ist so leise wie das Windgeräusch.
Maciej wollte diese Dame auf seinem Hof aufnehmen, also ließ er sie einladen. Kaum sah er ihr Lächeln und ihre Augen, kaum hörte er ihre süße Stimme, war er schon verliebt. Bald heirateten sie. Zur Hochzeit kamen Zbylut und der Fürst selbst. Es hat aber nicht lange gedauert, bis das Mädchen ihr wahres Gesicht zeigte. Nur wenige Tage nach der Hochzeit begann sie, im Maciejs Herzen die Saat der Gier zu pflanzen.
– Ich habe dir etwas Wichtiges zu sagen, Gatte, – begann sie – du arbeitest hart von morgens bis abends, trotzdem ist dein fauler Freund Zbylut viel reicher als du. Die ganze Zeit sitzt er nur auf seinem Schloss und nimmt Gäste auf.
Anfangs versuchte Maciej, die Worte seiner Frau zu durchgehen. Im Laufe der Zeit begann er aber unbewusst ihr zuzuhören. Die Welt verlor helle Farben. Eifersucht und Gier ersetzten das Herz des edlen und tugendhaften Ritters, und Hass nahm den Platz der Liebe ein. Maciej befahl den ihm unterstellten Bauern über die Kräfte zu arbeiten.
– Jeden, der sitzt und die Arbeit vermeidet, lasse ich anketten und prügeln! – drohte er.
Die Ställe wurden ausgebaut. Es gab immer mehr Ziegen, Rinder und Schweinen. Der Dünengeruch verbreitete sich in der Gegend, und die Straße scherzte, dass die Bewohner im Dünger leben. „Der Prinz hat schon viel genommen, ohne mir für meine harte Arbeit etwas zu geben. Jetzt werde ich um mich selbst kümmern“, dachte Maciej. Von nun an wurden die Milch und das Fleisch, die dem Fürstenhof abgegeben werden sollten, von dem gierigen Vogt Maciej verkauft und das Geld in seine eigene Schatzkammer zurückgelegt.
Die tief besorgten Knechte meldeten sich bei dem Fürsten und erzählten, wie herzlos Maciej handelt. Der Herrscher geriet in Wut. Er konnte es nicht glauben, was Maciej, sein treuer Diener getan hatte und wollte es selbst prüfen. Ohne die Zeit zu verlieren, befahl er Pferde anspannen und so schnell wie möglich fuhr er zur Siedlung im Wald, um den bösen Vogt zu bestrafen. Maciej kriegte Angst, als er den Fürsten kommen sah. Da hörte er laute Stimme seiner Frau: Du hast den uralten Wald ausholzen lassen, meine heiligen Wälder zerstört. Ich bin eine Hexe – ich bin eine Frau für dich, und meine Rache ist süß! Oh, nicht Gold bereite ich für dich, sondern einen heißen Teer-Kessel! Nach diesen Worten verwandelte sie sich in eine schreckliche Gestalt und ihr Bote in einen schwarzen Ziegenbock. Der Geruch von Schwefel blieb in der Luft. Der Ziegenbock und die Hexe verschwanden in den Rauchwolken. Der zu Tode verängstigte Vogt verstand auf einmal, dass er von seinen eigenen Leidenschaften überwältigt wurde. Mit den Menschen seines Landes hatte er sich nicht gerechnet, stattdessen diese unterdrückt und unschuldige Strafen verhängt. Vor Schande und Furcht vor dem Zorn des Fürsten floh er in den Wald. Dort wurde er von einem bösen Geist verführt und man hörte nichts mehr von ihm. Man sagt, dass Leuchtkäfer ihn zu dem Sumpf führten, wo er ertrank und bis heute in der Nacht geistert. Eine solche Strafe trifft auf diejenigen, die anderen schaden.
Inzwischen ernannte der Fürst einen neuen Vogt, der den umliegenden Wald auffrosten ließ. Bald erlangte das Dorf Ruhm und Reichtum. Die Wälder sind gewachsen, und der unangenehme Geruch ist verschwunden. Von nun an sagen die Zuwanderer, die von der Aussicht des Ortes beeindruckt waren, genauso wie Zbylut vor Jahren:
– Oh, Wälder! (O, bory!)
Wunderschöne Landschaften bei der Stadt Oborniki erfreuen bis heute Augen der Besucher. Besonders wenn man das Stadtpanorama aus der Vogelperspektive betrachtet, sieht man, dass die Ortschaft von allen Seiten durch schöne Wälder eingerahmt ist. Der Stadtname Oborniki ist der Sage nach vom polnischen Wort bory (Wälder) und nicht obory (Ställe) abgeleitet. Die Hexe und ihr Ziegenbock, wie man sagt, sorgen noch heute dafür, dass die Stadtverwalter die Wälder nie mehr abholzen lassen.
Ziarno prawdy - Pochodzenie nazwy Oborniki.
Najstarsza wzmianka o Obornikach pochodzi z końca XIII wieku i odnosi się do założenia klasztoru franciszkanów w II połowie XIII wieku. Źródła trzynasto- i czternastowieczne podają różne warianty nazwy miejscowości: Obornik, Oborniki, Oburnig, Oborzniki, Obornyky czy Oborky. Końcówka „-iki” jest charakterystyczna dla osad służebnych, a więc takich, których mieszkańcy wykonywali określone prace na rzecz księcia, np. Złotniki, Szczytniki, Komorniki itp. Ksiądz Stanisław Kozierowski oraz Mieczysław Brust łączą nazwę miasta z oborami. Kazimierz Rymut uważa, że pochodzenie nazwy wywodzić się może zarówno od obór, jak i od przezwiska ludzi pracujących w osadzie służebnej – dozorców bydła rogatego, zwanych obornikami. Teoria wskazująca na powiązania z osadą służebną jest dominująca. Istnieje jednak również pogląd odmienny. Nazwa Oborniki wywodzić się ma od pobliskich lasów iglastych – borów, na których obrzeżach lokowano miasto (o[bok] bory = obory) lub od wezwania „O, bory!” wskazującego na okoliczne lasy królewskie. Niejednoznaczne pochodzenie nazwy próbowały wyjaśnić ludowe podania. Według jednego z nich w Obornikach we dworze (zamku) mieszkał szlachcic (starosta, wójt), który posiadał liczne obory i był bogaty. Ludzie szydzili, że mieszka w oborach lub w oborniku (naturalny nawóz pochodzenia zwierzęcego). Inne podanie wspomina wędrującego rycerza lub księcia, który przybywa w okolice Obornik i zauroczony widokiem krzyczy: „O, bory!”. W naszej powiastce staraliśmy się uwzględnić oba poglądy.